Lush, Dark Angels Pasta peelingująca do twarzy
Kosmetyki Lush były na mojej liście życzeń od dawna i choć są trudno dostępne w Polsce to dzięki blogerskim znajomościom udało mi się kupić kilka z nich. Przy pierwszych zakupach kupiłam peeling do twarzy Dark Angels, który polecało wiele dziewczyn.
Od producenta: Czarny peeling zawierający węgiel drzewny który absorbuje sebum, odżywczy olej z awokado który zmiękcza skórę, nawilżającą glicerynę, czarny cukier, głęboko oczyszczające błoto marokańskie Rhasshoul, wygładzające olejki z drzewa różanego i sandałowego. Polecany dla skóry tłustej.
Skład: Rhassoul Mud, Cold Pressed Organic Avocado Oil (Persea gratissima), Glycerine, Powdered Charcoal, Black Sugar, Sodium Lauroyl Sarcosinate, Perfume, Linalool, Sandalwood Oil (Santalum austro and Santalum spicatum), Rosewood Oil (Aniba rosaeodora)
Moja opinia: Przed zakupem wiele o nim czytałam i wiedziałam, czego się spodziewać. Nie przeraził mnie brud w łazience ani też wygląd górnika. Mam skórę mieszaną i problem w strefie T.
Ma zbitą konsystencję, dlatego przed nałożeniem na twarz należy połączyć go z odrobiną wody.
Jest to naprawdę ostry zdzierak, dlatego producent zaleca stosowanie go 1-2 razy w tygodniu i tego trzeba się trzymać, nie przesadzać, bo może to się nieciekawie skończyć.
Od kiedy go stosuję widzę ogromną różnicę pomiędzy nim, a innymi peelingami, które do tej pory stosowałam. Byłam zadowolona z 2 może 3 peelingów kupionych w drogerii, ale tym jestem zachwycona.
Po stosowaniu moja buzia jest świetnie oczyszczona, promienna, złuszczona i gładziutka! Jak wspomniałam działa hardcorowo i to widać!
Zapach przyjemny, przypominający mi coś ziołowego, liściastego i zdrowego.
Jest to kosmetyk bez konserwantów, dlatego ma krótki termin ważności (3 miesiące). Kosmetyki Lush są robione ręcznie, a na opakowaniu widnieje podobizna i imię osoby, która przygotowywała nasz kosmetyk. Mój został zrobiony przez Bryana.
Jest bardzo wydajny, dlatego stosowałam go z resztą moich domowników, którzy podzielają mój zachwyt.
Jeśli jednak nie zdołacie go zużyć przez 3 miesiące to spokojnie można wykorzystać go np jako peeling do stóp.
Napisałam już chyba wszystko, ale w ramach posumowania napiszę jeszcze, że nigdy prędzej moja skóra nie była tak świeża i matowa jak po tym Czarnym Aniołku!
Jeśli macie możliwość zakupu tego peelingu oraz kilkadziesiąt złotych do wydania to polecam go Wam serdecznie.
Dostępny w dwóch pojemnościach 100g oraz 250g. I tak mniejsze opakowanie kosztuje ok 32 zł, a większe ok 81 zł.
Od producenta: Czarny peeling zawierający węgiel drzewny który absorbuje sebum, odżywczy olej z awokado który zmiękcza skórę, nawilżającą glicerynę, czarny cukier, głęboko oczyszczające błoto marokańskie Rhasshoul, wygładzające olejki z drzewa różanego i sandałowego. Polecany dla skóry tłustej.
Skład: Rhassoul Mud, Cold Pressed Organic Avocado Oil (Persea gratissima), Glycerine, Powdered Charcoal, Black Sugar, Sodium Lauroyl Sarcosinate, Perfume, Linalool, Sandalwood Oil (Santalum austro and Santalum spicatum), Rosewood Oil (Aniba rosaeodora)
Moja opinia: Przed zakupem wiele o nim czytałam i wiedziałam, czego się spodziewać. Nie przeraził mnie brud w łazience ani też wygląd górnika. Mam skórę mieszaną i problem w strefie T.
Ma zbitą konsystencję, dlatego przed nałożeniem na twarz należy połączyć go z odrobiną wody.
Jest to naprawdę ostry zdzierak, dlatego producent zaleca stosowanie go 1-2 razy w tygodniu i tego trzeba się trzymać, nie przesadzać, bo może to się nieciekawie skończyć.
Od kiedy go stosuję widzę ogromną różnicę pomiędzy nim, a innymi peelingami, które do tej pory stosowałam. Byłam zadowolona z 2 może 3 peelingów kupionych w drogerii, ale tym jestem zachwycona.
Po stosowaniu moja buzia jest świetnie oczyszczona, promienna, złuszczona i gładziutka! Jak wspomniałam działa hardcorowo i to widać!
Zapach przyjemny, przypominający mi coś ziołowego, liściastego i zdrowego.
Jest to kosmetyk bez konserwantów, dlatego ma krótki termin ważności (3 miesiące). Kosmetyki Lush są robione ręcznie, a na opakowaniu widnieje podobizna i imię osoby, która przygotowywała nasz kosmetyk. Mój został zrobiony przez Bryana.
Jest bardzo wydajny, dlatego stosowałam go z resztą moich domowników, którzy podzielają mój zachwyt.
Jeśli jednak nie zdołacie go zużyć przez 3 miesiące to spokojnie można wykorzystać go np jako peeling do stóp.
Napisałam już chyba wszystko, ale w ramach posumowania napiszę jeszcze, że nigdy prędzej moja skóra nie była tak świeża i matowa jak po tym Czarnym Aniołku!
Jeśli macie możliwość zakupu tego peelingu oraz kilkadziesiąt złotych do wydania to polecam go Wam serdecznie.
Dostępny w dwóch pojemnościach 100g oraz 250g. I tak mniejsze opakowanie kosztuje ok 32 zł, a większe ok 81 zł.
Wygląda jak błotko ;)
OdpowiedzUsuńBłotko, węgielek i tym podobne :P
Usuńkurczę, chyba będę musiała go wypróbować może u mnie tez tak zadziała, bo już od jakiegoś czasu szukam porządnego zdzieraka :)
OdpowiedzUsuńJeśli tylko będziesz miała okazję to spróbuj :) Najlepiej z kimś na spółkę, bo jak pisałam jest bardzo wydajny, a ma krótki termin przydatności.
Usuńbrzmi bardzo kusząco, choć nie wygląda ;) świetny pomysł z tą podobizną osoby, która robiła kosmetyk na pudełku! :)
OdpowiedzUsuńGdybym tylko miała dostęp do Lusha :)
OdpowiedzUsuńJa chyba wole kosmetyki w tubce.
OdpowiedzUsuńTo zależy jaki to kosmetyk, w tym przypadku i w związku z jego konsystencją nie ma innego wyjścia.
UsuńMiałam ten czyścik i mile go wspominam :)
OdpowiedzUsuńAle śmiesznie wygląda :D przez to jeszcze bardziej ciekawa jestem :)
OdpowiedzUsuńprzypomina błotko:) skusiłaś mnie:)
OdpowiedzUsuńchetnie wyprobuje, dlatego tez poprosilam siostre, zeby mi go z anglii przywiozla. Dzieki za podpowiedz, mam nadzieje, ze i u mnie sie sprawdzi :)
OdpowiedzUsuńa ja jakoś nie mogłam sie do niego przekonać - owszem działanie ma super ale zawsze miałam tą czarną maź we włosach i w końcu odpuściłam sobie czarnego Lusha i powędrował do kosza.
OdpowiedzUsuńJa zawsze stosuję go przed prysznicem i wtedy idzie to lepiej :) Zmywam raz dwa itd :)
UsuńFaktycznie trochę przypomina taki miał z węgla :) sama jednak nie miałam i przyznam szczerze, że wcześniej nie słyszałam
OdpowiedzUsuńO kurcze, tak bardzo chciałabym mieć coś z LUSH, bardzo zachęciłaś do kupna, hop na wish-listę mmmm :)
OdpowiedzUsuńAle ze mnie niedobra kusicielka :P No, ale jak mogłabym nie podzielić się z Wami takimi cudami!
UsuńMiałam, ale jakoś się nie polubiliśmy do końca :)
OdpowiedzUsuńmiałam Herbalism, Angels on Bare Skin i ostatnio świąteczne Buche de Noel i wszystkie się u mnie świetnie sprawdziły, Dark Angels też na pewno kiedyś wypróbuję! szkoda, że w Polsce nie ma Lusha, chociaż może i dobrze, dawno bym tam zbankrutowała, uwielbiam ten sklep i ich produkty :)
OdpowiedzUsuńz chęcią bym wypróbowała:D
OdpowiedzUsuńzapraszam w wolnym czasie:)
http://mesmerize87.blogspot.com
ale zarąbiste... :D szkoda, że ta forma jest dla mnie niedostępna... chociaż... w marcu będę w anglii, może znajdę gdzieś taki sklep.. właściwie w jakich sklepach można kupić produkty tej firmy? to są jakieś sklepy firmowe, czy ogólne drogerie?
OdpowiedzUsuńNie wiem dokładnie, ale wydaje mi się, że sklepy firmowe. Ja zamawiałam przez internet :)
Usuń